-Geburtstag mamy? - zażartował ojciec.
-To je pùstô
noc – powiedział pan Bieszk, witając nas w progu. - Môja
nënka
je ûmarłô.
To je kuńc ji żëwôta.
Wpis zacząłem od przytoczenia kilku zdań z książki, którą miałem
ostatnio okazje czytać - „Spiewaj Ogrody”, Pawła Huelle.
Dzisiaj święto wszystkich świętych, jutro dzień zaduszny.
Doskonała okazja aby napisać o specyficznej kulturze funeralnej,
która jeszcze niedawno obecna była w mojej rodzinie.
Piszę „obecna” bo ewoluowała, rzekłbym, że poddała się komercji, tempu życia – na moje straciła sporo swoich walorów. Muszę jednak otwarcie przyznać, że nie jestem entuzjastą tych świąt, nie napawają mnie one „optymizmem”, przypominają raczej, że straciłem kogoś kto był mi bliski, a w tym akurat nie widzę powodu do świętowania.
Piszę „obecna” bo ewoluowała, rzekłbym, że poddała się komercji, tempu życia – na moje straciła sporo swoich walorów. Muszę jednak otwarcie przyznać, że nie jestem entuzjastą tych świąt, nie napawają mnie one „optymizmem”, przypominają raczej, że straciłem kogoś kto był mi bliski, a w tym akurat nie widzę powodu do świętowania.
Dzisiaj
nie będę opierał się na publikacjach, podam jedynie miejsca gdzie
można zaczerpnąć gruntowniejszej wiedzy na temat kultury
funeralnej na Kaszubach. Moim przewodnikiem będzie zasygnalizowana
publikacja, własna wiedza i jeżeli można to tak nazwać
doświadczenie – wszak przez 6 lat byłem kamieniarzem, widziałem
wiele cmentarzy i postawiłem mnóstwo pomników.
Wróćmy
jednak do meritum – wędrówki duszy.
Kaszubi
wierzą, że śmierć nie przychodzi po cichu. Oznacza to, że kiedy
na kogoś przychodziła pora to było to wiadome. Moja rodzina jest
wierząca, a mimo to omeny senne są przyczynkiem do rozmów na
temat zmarłych. Pamiętam noc kiedy zmarł mój dziadek. W tę noc
hałasowały szyby, wiatr otworzył drzwi balkonowe. Rodzice już
wiedzieli co się stało. Chwilę później przyszedł sąsiad z
informacją ze szpitala. Były to czasy kiedy przypadał jeden, może
dwa telefony na blok. Lekarze zapewne powiedzieliby, że na dziadka
przyszedł czas. Ja jako sceptyk skłoniłbym się ku ich racjom, a
jednak w świadomości mojej rodziny nadal panuje przekonanie, że
śmierć była wiadoma. Skądinąd wśród znajomych z wioski
słyszałem nieraz podobne historie.
Tuż
po zgonie nieboszczykowi zamyka się oczy – Kaszubi wierzą, że
wzrok zmarłego wskazuje na następną osobę, która może umrzeć.
W domu zatrzymuje się wszystkie zegary.
Przed
zamknięciem wieka trumny zmarłemu wkłada się do ręki różaniec,
a do kieszeni garnituru bądź torebki kartkę z przerwaną modlitwą
– po to aby jego modlitwa nie ustała i nie zamienił się w
Wieszczi. Zmarłemu dawano także tabakierkę i monety. Tutaj
ponownie przytoczę rozmowę Huelle z Bieszkiem.
-Jak
Cë
tam bãdze zëmno – pan
Bieszk zwrócił się z szacunkiem do swojej nënki – to sobie
môsz chlapnąc z ti malińczi bùdelczi. To nie je swiãcona wòda.
A, że całi żëwot jes lubiała tobaczká, to i tam sobie môsz
zarzëc. Pérda to òna nie bëła – spojrzał na mnie, po czym
dokończył przemówkę do zmarłej. - A w kôrte to rżnąc jes
ùmiała jak nich. Në to ògriwôj ju tam tëch wszëtczich, co do
Swiãtigò Piotra na służbã są wzãti, ale swiãtëch nié bo
précz pùdzesz.
-A to – wskazałem na podkówkę z drobnymi – do czego jej będzie potrzebne?
-A to – wskazałem na podkówkę z drobnymi – do czego jej będzie potrzebne?
-Kôżdi
pòczątk je cãżczi. Różnie mòże bëc. Dëtcziwiedno sã
przëdadzą.
Wpis
zacząłem od pustej nocy – ostatniej nocy przed pogrzebem zmarłej
osoby. Co miały na celu pustki najlepiej zobrazuje dalsza część
rozmowy pomiędzy młodym Pawłem Huelle i panem Bieszkiem.
-A
to – wskazałem na czarną lakierowaną torebkę przy prawym
ramieniu zmarłej – na co jej będzie potrzebne? Tam nie ma
niedziel i nie trzeba chodzić do kościoła.
-Skąd
akurat ty to wiesz? - Pan Bieszk był zaskoczony.
-Ksiądz
mówił.
-Że
niby co?
-Tam
wszystko inaczej.
-Znaczy
gdzie?
-Po
drugiej stronie.
-Ona
jest jeszcze po tej.
-Ale...
-Co?
-No
przecież dusza.
-Głupiś.
Dusza zmarłej krąży wokół checzy, wokół zarku, wokół
domowników, jest z nami. Nie czujesz tego?
-Nie
wiem.
-Aż
do pogrzebu. Pileje, żeby w jej ciało nie weszła inna, no zła
jakaś dusza. Ale w ti trzeba ji pômagac.
Ôdpádzac.
Dlatego ktoś przy zarku musi bëc. Mòdlëc sá. Rozumiesz? Jak
wszyscy z wioski – spojrzał w kierunku dużej izby. - Chcesz tu
so òstac z moją nënką?
Pusta
noc jest praktykowana w mojej rodzinie do dzisiaj. Jest to jeden z
elementów kaszubskiej kultury funeralnej, który nie uległ
wymarciu. Pustki składają się z dwóch etapów – różańca i
śpiewów do świtu. W różańcu za zmarłego uczestniczy jego cała
rodzina (od niemowląt po starków), sąsiedzi i znajomi. Dorośli
zostają i śpiewają do rana. Dla przykładu podczas pustek po moim
dziadku obecnych było ok 150 osób. Dbano o to, żeby modlitwy i
śpiewy nie ucichły oraz o to, aby ciągle ktoś był obecny przy
widzie (gromnicy). Modlącym podaje się poczęstunek ok 23 i 3 nad
ranem. Kiedyś trumna ze zmarłym stawiana była w oddzielnym pokoju.
Dzisiaj ciałem zajmują się firmy pogrzebowe. Pustą noc w
przypadku mojej rodziny kończy wizyta księdza.
Trumna
opuszczała dom zawsze nogami do przodu. Istotne było, jak w
przypadku mojego dziadka, aby kondukt zatrzymał się przed pierwszym
krzyżem w wiosce – tutaj akurat padło na skrzyżowanie ulic.
Konduktowi nie wolno było iść tuż za samochodem przewożącym
trumnę, bo za nim szła dusza zmarłego.
Pochówek
kończy stypa. Zaproszonym nie wolno odmówić posiłku i popitki, na
który „zaprasza” zmarły. Stypa to słowo, które u większości
kojarzy się dość pejoratywnie. Na Kaszubach stypa pomimo
ogarniającego żałobników smutku ma swój nietypowy charakter.
Zebrani wspominają najlepsze i najśmieszniejsze chwile z życia
zmarłego, aby podtrzymywać siebie na duchu. Często bywa, że w ten
smutny dzień, żałobnicy się uśmiechają, kiedy przypominają
sobie te zdarzenia.
Na
początku wpisu napisałem, że kultura funeralna uległa niejako
wypaczeniu spowodowanym tempem życia. Opieram się tutaj na własnych
przemyśleniach. Dzisiaj często na różańcu jest wyłącznie
rodzina, nie ma już sąsiadów, znajomych. Odchodzi się od pustej
nocy, a całą kwestię pochówku oddaje się w ręce firm
pogrzebowych. Tempo życia zabija kulturę i to często tą
najbardziej duchową.
A
tutaj jak obiecałem troszkę literatury dla ciekawskich:
Lorentz F., Fischer A.,
Lehr-Spławiński, Kaszubi Kultura ludowa i język, Toruń
1934.
Łęgowski J., Kaszuby i Kociewie :
język, zwyczaje, przesądy, podania, zagadki i pieśni ludowe w
północnej części Prus Zachodnich, Poznań 1892.
Ostrowska R., Trojanowska I., Bedeker
kaszubski, Gdańsk 1978.
Perszon J.,Kaszubskie zaduszki,
Gdańsk 1990.
Idem, Pustô noc. Śpiewnik,
Lublin-Luzino 1993.
Szlendak D., Kaszubska śmierć
stuka w okna, „30 dni”, Gdańsk, nr 5/2002.
Treder J., Kaszubskie wierzenia i
twórczość ze Słownika Sychty, Gdańsk 2000.
Wszystkie publikacje dostępne drogą
Wejherowskiej Biblioteki Cyfrowej.
Autor: Krzysztof Grau
Pisząc ostatni komentarz pod poprzednim wpisem, nie spodziewałem się, że tak szybko pojawi się następny. :) W tekstach "bezprzypisowych" też dajesz sobie radę. Czytając na ten temat przypomina się pogrzeb z "Remusa...". [PS]
OdpowiedzUsuń... albo obrzędy pogrzebowe po śmierci matki Oskara w "Blaszanym bębenku". [PS]
OdpowiedzUsuń